piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 7 ~ Kruki ~


 Klaris oparła się plecami o drzewo które stało za nią, kręciło jej się w głowie, próbowała pozbierać myśli. Wzięła dwa głębokie wdechy i otworzyła oczy, ojciec cały czas na nią patrzył. Kilka razy otworzyła buzię by coś powiedzieć jednak po chwili ją zamykała. Brakowało jej słów. Nagle zerwał się wiatr i usłyszała jakieś słowa, głos wydawał jej się znajomy, zimny i straszny, przyprawiał o dreszcze. Mało czassssu, mało czasssu - szeptał. Kaliptrot najwyraźniej też to usłyszał, ponieważ wstał  z miejsca i podbiegł do dziewczyny. Klaris szybko sięgnęła do noża, niestety silna ręka chwyciła ją za nadgarstek uniemożliwiając atak. Ojciec spojrzał jej prosto w oczy.
- A więc ? - odparł trochę za ostro. Łowczyni milczała, mierzyli się wrogim wzrokiem. Mężczyzna mocniej ścisną rękę, i natarczywie się w nią wpatrywał, jego wzrok niczym macki sięgał do jej wnętrza, starała się przezwyciężyć próbę której została poddana, zamknąć się przed nim, żeby niczego z niej nie wyczytał. Tyle razy ćwiczyła to w obozie, tyle razy słyszała ,, jeszcze raz ”, iż tym razem nie miała zamiaru się poddać. Odparła twardym oraz niewzruszonym głosem.
- Nie mogę wyjść za mąż
- C... co ? – Sakree był zmieszany, córka postanowiła wykorzystać jego zdezorientowanie.
- Nie mogę wyjść za mąż ponieważ wyparłam się miłości do mężczyzn, jestem łowczynią- powiedziała pewna siebie. Kaliptrot cofnął się kilka kroków, miał mord w oczach, jednak było tam coś jeszcze, bardzo niespotykane uczucie, które żadko pojawia się u ludzi cienia - strach. Zaczął się kurczyć i po chwili znów był trzy metrowym wężem, wił się w stronę zarośli zanim jednak całkowicie w nich znikł odwrócił się.
- Jeszcze zmienisz zdanie ! Sssssss...- Klaris długo nasłuchiwała po czym ciężko westchnęła i ruszyła w dalszą drogę. ,, Tym razem, choćby nie wiem co, nie zatrzymam się"- myślała. Słońce już powoli wstawało, a świerszcze ustąpiły swoje miejsce ptakom.

                                                  ...

 Sati galopowała na pegazie. Pędziła niczym burza, śmiejąc się przy tym. Krajobraz ciągle się zmieniał, lasy, łąki. Pędziła do przodu, sama nie wiedziała po co. Chciała się oderwać od wioski, tłoku i tych wszystkich spraw które miała na głowie. Zatrzymała się obok niewielkiej rzeki. Piękny zapach świerków, śpiew ptaków i cichy szum wody - tak, to było coś czego potrzebowała.
,, Ale tu pięknie !"- usłyszała jak Mrok wzdycha za jej plecami. Musiała mu przyznać rację. Świeża zielona trawa na której gdzieniegdzie wyrastały kwiaty, czysta i przejrzysta woda w strumieniu oraz promienie słońca przedzierające się przez liście drzew sprawiały, że poczuła się bezpiecznie, jak by znowu była małą dziewczynką. Przysiadła obok strumienie i zanurzyła w nim dłoń by się napić. Woda była zimna dzięki czemu przyniosła ukojenie spragnionej łowczyni. Pod powierzchnią pływały małe kolorowe ryby, na pierwszy rzut oka wyglądały zwyczajnie, jednak Sati zauważyła w nich coś nienaturalnego. Były niespokojne. Płynęły szybko, jakby przed czymś uciekały. Po drugiej stronie strumienia wylądował ptak. Był to kruk. Czarne pióra błyszczały w słońcu. Bacznie badał otoczenie. W pewnym momencie zatrzymał wzrok na dziewczynie, jego ślepia błysnęły zadziornie, dziewczynie wydawało się, że chce coś jej powiedzieć. Nagle usłyszała szelest liści i jakieś przekleństwa, ptak odwrócił łebek w stronę z którego dobiegał dźwięk, po czym odfrunął spłoszony. Sati wzięła głęboki wdech, niechętnie wstała z miejsca oraz podeszła do wierzby stojącej nieopodal i odchyliła liście.
- Co tu robisz ?-spytała z wyrzutem. Z zarośli wyszedł Ivan, cały był oblepiony błotem. Gałązki drzew sterczały z jego miodowych włosów, a na skórze miał liczne zadrapania.
- Heh, no popacz, zawsze mnie wyczujesz, czyżby to było przeznaczenie ? – poprawił lśniące włosy przybliżając się do dziewczyny.
-Raczej twoja niezdarność- prychła Sati – czego chcesz ?
- Piękne miejsce, jak je tu znalazłaś ?- wojownik rozglądał się dookoła wdychając zapach świerków, delektował się nim jak najlepszym winem, dziewczynę zirytowało to odwlekanie odpowiedzi.
- Mów czego chciałeś, albo wracaj do wioski i nie zawracaj mi głowy- Ivan milczał, próbował pozbierać myśli.
- Do wioski przybyły cztery nieznane kobiet, nikt z osadników ich nie zna - tu zrobił pałzę i spojrzał na dziewczynę, ta miała obojętny wyraz twarzy, jakby powiedział jej właśnie, że pszczoły bzyczą.
- Powiedz im, że nie mam czasu- Sati już miała się odwrócić kiedy chłopak chwycił ją za nadgarstek.
-One chcą z tobą porozmawiać - spojrzał jej prosto w oczy. Było w nich coś co chciał bardzo ukryć. Strach. To zaniepokoiło łowczynię. Bez słowa wyrwała się z uścisku i ruszyła w stronę pegaza. Ten potajemnie skubał zieloną trawę, a kiedy zobaczył swoją panią niechętnie zaprzestał swojej czynności. Dziewczyna wsiadła na rumaka, po czym odwróciła się do Ivana z zapytaniem.
- Dasz rade wrócić do wioski ?
- A co ? Boisz się, że będziesz tęsknić-uśmiechnął się i odruchowo poprawił włosy.
- Nie. Po prostu w ogóle nie umiesz poruszać się po lesie – rzuciła, po czym zaczęła galopować w stronę wioski. Kiedy zniknęła pomiędzy drzewami zawiał mocny wiatr. Czarny kruk wylądował obok wojownika, jego dziób zalśnił w słońcu. Nagle chłopaka przeszedł dreszcz, w ptaku było coś nie spotykanego.  Mówi się, że oczy są odbiciem duszy. W oczach kruka można było zobaczyć śmierć i w pewnym sensie żal do świata. Zatrzepotał skrzydłami i głośno zakrakał. Powietrze stało się ciężkie, gęste jak miód, trudno było się w nim poruszać. Zapanowała cisza. Ivan popatrzył do góry, a tam nagle pojawiło się stado czarnych ptaków.  Swoimi ciałami zakryły słońce a swoje dzioby skierowały w stronę wojownika. Otworzył szeroko buzię i nie zastanawiając się dłużej pobiegł w stronę wioski. Biegł i biegł, a czarna chmura płynęła za nim po niebie, jakby byli połączeni sznurkiem.  „Nie mogę tak biec ! Zaprowadzę to coś do wioski ” myślała gorączkowo. Nagle zatrzymał się na dużej łące. Stanął wyprostowany bacznie przyglądając się nadciągającym ptakom. Czarna chmura zaczęła krążyć wokół niego tworząc coś na kształt tunelu. Ostre dzioby raniły wojownika. Ten jednak zdążył już wyciągnąć miecz i walczyć jak przystało na mężczyznę. Zamęt jaki panował w ,, tunelu ” był niesamowity. Wiatr utworzony przez skrzydła ptaków sprawiał iż wydawało się, że zaraz wzniesiesz się ku niebu. Co chwila jakiś ptak z wielką agresją wskakiwał mu na plecy wbijając szpony w jego skórę.  Nagle przed oczami ukazała się mu twarz bladego mężczyzny z niewielkimi rogami. Ten obraz trwał nie dłużej niż trzy sekundy, zaraz zniknął jak wszystko wokoło. Była tylko ciemność.






                                                   ...
Od autorki : Przepraszam, że rozdział taki krótki i tak późno go wstawiłam. Miałam problemy z komputerem a później po prostu o nim zapomniała :P. Chciałam napisać dłuższy, ale mogłabym was niechcący zanudzić pewnymi rzeczami które są ważne i potrzebują własnego rozdziału ;)