niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 1 ~ Edende i Jezioro Życia ~


Sati siedziała w pokoju przed kominkiem, ubrana w ciepły płaszcz z łukiem i kołczanem pełnym strzał. Gotowa do wyjścia, czekała.
,,puk, puk "
- Sati ? Łowczynie czekają na zewnątrz - powiedziała Lan jedna z łowczyń.
- Dobrze. Dzisiaj polujemy zgodnie z tradycją…- dziewczyna wstała i ruszyła ku drzwi - na Białego Jelenia.

Kiedy wyszły z domku, na zewnątrz czekały łowczynie. Noc była ciemna jak popiół w zgaszonym kominku, siedząca na drzewie sowa co chwila pohukiwała.
Nagle z ciemnej otchłani wynurzył się czarny pegaz Mrok. Sati podeszła do niego, szepnęła mu coś na ucho, po czym usiadła na jego grzbiecie i chwytając się ciemnej grzywy krzyknęła.
- Wio ! Pamiętajcie, że na złapanie jelenia mamy tylko jedną noc, kiedy wzejdzie słońce zamieni się w dym.

Galopowały przez dobre trzy godziny, aż w końcu znalazły się nad strumieniem. Tam rozdzieliły się na 4 grupy. W każdej grupie były 4 osoby tylko Sati polowała sama. Zresztą zawsze poluje sama, nie lubi być ograniczona zasadami innych. Bardzo często podróżuje i nikt nie wie gdzie, czasami nie ma jej dniami, tygodniami, miesiącami. Zatrzymała się, w krzakach coś się ruszało. Napięła cięciwę i czekała na odpowiedni moment. Usłyszała jak jeleń przygotowuje się do skoku.
Ręce jej drarzały ale nie traciła zimnej krwi. Nagle zwierzę rzuciło się na nią ! Wypuściła strzałę i ….
Trafiła jelenia prosto w serce. Po chwili przybyły łowczynie, gdyż usłyszały krzyk swojej pani. Stworzenie którego piękne białe futro byłe pokryte kropelkami krwi, nie żyło. Sati pocałowała go w pyszczek i pogłaskała jego głowę, z jej oczu popłynęły łzy. Gdy skończyła wypowiadać jakieś niezrozumiałe słowa z nozdrzy jelenia zaczęła wylatywać złota mgła, nabierała kształtów w końcu wyglądała tak samo jak przed chwilą zabite zwierzę. Podeszła do swojego ciała, powąchała je, po czym zaczęła galopować do wschodzącego słońca. 
 - Zwierzęta nie umierają, umiera tylko ciało - powiedziała Sati - Dusza Białego Jelenia szuka teraz nowego ciała, a za rok wróci tu by się go pozbyć.
- Czy twoja Matka Demeter, da mu nowe ciało - spytała Klaris.
- Tak. Moja Matka daje życie wszystkiemu, jak i śmierć. Jest to kolej rzeczy.
 Wzięła zdobycz i odcięła swoim nożem róg, rozpaliła ogień by upiec jelenia.
Był to jeden z rytułaów łowczyń.

                                                  ...



 Kiedy słońce było już wysoko na niebie dziewczyny wróciły do wioski. Wszyscy byli pochłonięci swoimi obowiązkami, Demeter wraz z wróżkami ziemi sadziła zborze. Sati wyszczeliła strzałę prosto w słońce, a one momentalnie ukryło się za chmurami. Zdziwieni osadnicy po paczyli na dziewczynę, a kiedy zobaczyli Róg Białego Jelenia przypięty do pasa, uklękli.
- Witaj córko - Demeter jedyna nie uklękła- widzę, że zgodnie z tradycją przyniosłaś Róg Białego Jelenia - wszyscy zamilkli, nawet ptaki przestały śpiewać, jak by cały świat czekał na to co będzie dalej.
- Dobrze wiesz matko, że zawsze wracam z Rogiem. Czyż zwątpiłaś we mnie ?
- Nie - powiedziała bogini, a jej twarz przestała być taka sroga - wiesz, że zawsze w ciebie wierzyłam. Proszę  o uwagę! Zgodnie z obyczajem, mamy 40 dni by dojść do Jeziora Życia. W ofierze dla Edende złożymy święty róg, a ona wyzna prawdę która nas czeka. 

 Po tych słowach wszyscy rzucili rzeczy którymi przed chwilą byli tak zajęci. Zaczęli pakować prowiant i  ubrania, pod czas gdy łowczynie oszczyły miecze oraz szczały, przygotowywały konie do dalekiej wędrówki i cerowały dziury w swoich kołczanach.

 Wyruszyli jak Helios bóg słońca zniknął na horyzoncie. Całą noc maszerowali, a łowczynie dbały o ich bezpieczeństwo. Nad ranem Sati wróciła z kawałkiem drzewa. Wyglądało jak kora ale było pokryte dziwną czarną mazią. Demeter szybko przybiegła jak usłyszała co się stało.
- Matko, co to jest ? 
- Myślę, że to czarna  magia. Ona niszczy wszystko co spotka na drodze.
- Ale skąd się tu wzięła ? Zabiłam Czarnego Pana! To nie możliwe żeby się odrodził.
- Sati, wszystko jest możliwe. Musimy jak najszybciej dotrzeć do Edende. Ja, nie umiem wyleczyć tej zarazy, jeśli to COŚ się rozprzestrzeni, nasz świat czeka zagłada. Demeter mówiła tak poważnie, że wszyscy się wzdrygnęli. Później każdy dostał po kawałku upieczonej sarny do zjedzenia i ruszyli w dalszą drogę. 

Czterdziestego dnia dotarli nad Jezioro Życia. Nimfy biegały jak oszalałe, nie zauważyły nawet, jak Demeter staje na czele grupy.
- Nimfy! Czyż nie poznajecie mnie ?! Mnie, Demeter! Bogini urodzaju !
- Wybacz wasza wysokość, ale czarna magia sprawia, że nimfy są coraz słabsze. Ginie życie, giniemy i my - powiedziała Kierra, jedna z nimf po czym pobiegła dalej. 
- Przyszliśmy do Edende - w głosie Sati nie było ani nutki strachu.
Nagle  woda w jeziorze zabulgotała, na dotąd niebieskiej gładkiej jak szkło tafli wody pojawiła się biała piana. Wielka postać wyłoniła się z dna. Wszyscy uklękli na jej widok, w jej wyglądzie było coś strasznego. Nie miała ust, jej oczy nie miały tęczówki ani źrenic, włosy były tak długie, że większość została w głębinach.

 W tym roku to Sati miała złożyć róg i chociaż bardzo starała się to ukryć wszyscy widzieli, że się boi. Podeszła powoli i włożyła róg do jeziora a on zaczął płynąć ku wyroczni, aż nagle znikł.
,, Sati, córko Demeter i Posejdona, czego chcesz się dowiedzieć. Pamiętaj, że masz tylko jedno pytanie " głos Edende rozbrzmiał w głowie Łowczyni. Nie miała pojęcia o co spytać. Czy o czarną magię którą napotkała w Wielkim Lesie ? A może  o swoje przeznaczenie ? Chciała też wiedzieć czy zobaczy swojego ojca.
- Jakie jest moje przeznaczenie?
Oczy wyroczni stały się jeszcze bielsze co przyprawiło wszystkich o dreszcze.
,, Idź na wschód ku morzu wielkiego, pod wodą znajdziesz królestwo ojca swego, tam zdrady doznasz kogoś kto druhem cię zwie i na złą drogę naprowadzi cię, znajdziesz pół boga zbuntowanego który zechce obalić Wielkiego " po tych słowach Edende zniknęła w otchłani jeziora.
Wszyscy dopytywali się co usłyszała od Królowej Nimf, ale ona nic nie zdradziła. Ruszyli z powrotem do wioski, podróż zajęła im 38 dni, tym razem nie znaleźli nic niepokojącego. Sati jednak nie wiedziała czy to dobrze, czy źle.

3 komentarze:

  1. Jak wam się podoba pierwszy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewanżuję się i czytam twoje opowiadanie. W przeciwieństwie do twojego, mój komentarz będzie strasznie długi. Mam nadzieję, że cię tym nie urażę, ale muszę "wytknąć" ci kilka błędów.
    "- Wio !" Powinno być "Wio!" bez spacji przed wykrzyknikiem.
    "Galopowały przez dobre trzy godziny, aż w końcu znalazły się nad strumieniem. Tam rozdzieliły się na 4 grupy. W każdej grupie były 4 osoby tylko Sati polowała sama." - Jeśli w pierwszym zdaniu masz cyfrę napisaną słownie, to w kolejnych zdaniach powinna być ta sama forma.
    "Ręce jej drarzały ale nie traciła zimnej krwi." powinno być - "Ręce jej drżały, ale nie traciła zimnej krwi." - przed ale zawsze stawiamy przecinek i to tego błąd ortograficzny.
    "Gdy skończyła wypowiadać jakieś niezrozumiałe słowa z nozdrzy jelenia zaczęła wylatywać złota mgła, nabierała kształtów w końcu wyglądała tak samo jak przed chwilą zabite zwierzę." . Jest to zdanie złożone podrzędnie, więc za mało przecinków. (Każde orzeczenie oddziela przecinek - złota rada)
    Błędów jest strasznie dużo, nie tylko ortograficznych, ale również językowych. W twoich opowiadaniach jest sporo powtórzeń, postaraj się je wyeliminować, a opowiadania będą perfekcyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zwrócenie uwagi :) tak to prawda robię MASĘ błędów i wiem o tym. Naprawdę dziękuję za to, że mnie poprawiłaś gdyż mistrzem polskiego nie jestem, a każda rada jest dla mnie na wagę złota :)

      Usuń