niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 2 ~ Ivan ~



 Sati wyszła z swojego domku mieszkalnego i wciągnęła w swoje płuca poranne wiosenne powietrze, na trawie było widać rosę, a pewna pszczoła zbierała nektar. Nagle na werandzie usiadł ptaszek, miał niebieski brzuszek i żółte skrzydła. Przyglądał się łowczyni jak by nie mógł zrozumieć, czemu stoi i nic nie robi ?
- Co tak się na mnie patrzysz ?- Sati umiała rozmawiać ze zwierzętami. Oszołomiony ptak prawie się przewrócił ze zdziwienia, ale po minucie doszedł do siebie.
,, A co nie mogę ? "- zrobił głupią minę i wystawił język
- Zadziorna bestyjka z ciebie, nazwę cię Strid - łowczynia uśmiechnęła się, a ptaszek wylądował na jej ramieniu. Zaczął bawić się jej długimi czarnymi włosami, podczas gdy ona rozmyślała nad słowami Edende.
- Sati ? - dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Ivana - Co robisz ?
- Myślę.
- A może chciałabyś się przejść ze mną po plaży ?
- Nie.
- To może do Lasu ? Pokazałbym ci miejsce gdzie są najsłodsze truskawki.
- Chcę zostać sama - Ivan ruszył z powrotem do swojego domku, przystanął jednak na schodach mając nadzieję, że Sati się do niego odwróci. Nie zrobiła tego. Ivan był silnym młodzieńcem w wieku Sati, niesamowitą urodę odziedziczył po swojej matce Afrodycie. Jego krótkie rude włosy przypominały miód, a zielone niczym las oczy były pełne przygód. Na ramieniu miał znamię w kształcie Miecza co oznaczało, że jest urodzonym wojownikiem. Sati też miała znamię, było ono na policzku i przedstawiało łuk Teukrosa, co oznaczało, że jej przeznaczeniem jest łucznictwo.
,, Czemu go spławiłaś ? On jest przecież przystojny ! - ptak  niczego nie rozumiał.
- To nie oto chodzi. Łowczynie nie kochają mężczyzn, gdyż nasze serca dla nich nie biją.

 Dziewczyna, zeszła z werandy i ruszyła w stronę lasu. Wszyscy paczyli jak znika między drzewami, ale nikt nie starał się jej zatrzymać, gdyż tak czy siak by jej nie zatrzymali. Kiedy doszła do rzeki zatrzymała się i usiadła. Tafla wody falowała i co chwila wynurzały się z niej zaciekawione wróżki wody, jedną łowczynia złapała za skrzydło, ale szybko tego pożałował, gdyż ta zatopiła w jej skórze swoje ząbki, które w brew pozorom są bardzo ostre.
 Zapadał zmrok ale Sati nie miała zamiaru wracać, postanowiła spędzić noc w lesie, z dala od huku, krzyków i Ivana. Noc była ciepła, a na niebie było widać pełno gwiazdozbiorów. Wróżki muzyki były pewnie gdzieś niedaleko, bo łowczynia słyszała melodię którą tak dobrze znała, a jednak nie pamiętała jej
    anmiz con ałpeic con con ikyzum awtra asora u puts awerzd u wółg a dzaiwg an eibein ynoilim ymzseic eis aliwch…

Powtarzała sobie słowa, aż w końcu zasnęła.

1 komentarz:

  1. Opowiadanie bardzo krótkie, ale niestety jest sporo błędów. Wybacz mi, nie chcę cię zniechęcać. Chcę po prostu, abyś pisała dobrze i zdobyła ogromną ilość fanów, na którą zasługujesz!
    "Wróżki muzyki były pewnie gdzieś niedaleko, bo łowczynia słyszała melodię którą tak dobrze znała, a jednak nie pamiętała jej ..."
    "Wróżki muzyki były pewnie gdzieś niedaleko, bo łowczyni słyszała melodię, którą tak dobrze znała, a jednak nie pamiętała jej ..." - zawsze stawiamy przecinek przed słowem "który" i jego odmiana. Po za tym nie ma takiego słowa jak "łowczynia", lecz jest słowo "łowczyni" :)
    "Wszyscy paczyli jak znika między drzewami, ale nikt nie starał się jej zatrzymać, gdyż tak czy siak by jej nie zatrzymali." - w języku polskim nie ma słowa "paczyli", natomiast jest wyraz "patrzyli".

    OdpowiedzUsuń